Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Polska klęska narodowa, czyli Euro w telewizorze

piątek, 27 stycznia 2006

Dlaczego nasi piłkarze nigdy nie awansowali do finałów ME

Głowy zaprzątnięte zakupami, zatrute zupki, późno dostarczane stroje, stronniczy sędziowie. Nie tylko silni rywale sprawiali, że Polska nigdy nie zagrała w finałach mistrzostw Europy.

Jak określić fakt, że siedmiokrotni finaliści MŚ nie brali udziału w najważniejszej imprezie na swoim kontynencie? Wstydem, hańbą, klątwą, bo przecież nie przypadkiem?
- To znacznie trudniejsze eliminacje niż do mistrzostw świata - mówią przed dzisiejszym losowaniem kwalifikacji ME 2008 byli trenerzy kadry, Kazimierz Górski, Henryk Apostel i Andrzej Strejlau. - Kiedyś w finałach ME występowało tylko osiem drużyn, ponadto kwalifikacje zaczynały się tuż po trudnym mundialu - dodają.

Telefony od żony
Najbliżej celu byliśmy przed ME 1976, gdy przegraliśmy awans z Holandią gorszą różnicą goli. W Chorzowie pokonaliśmy "Pomarańczowych” 4:1, ale w rewanżu podopieczni Kazimierza Górskiego ulegli aż 0:3. Po meczu nie brakowało opinii, że nasi piłkarze niepotrzebnie zabrali ze sobą żony. W efekcie nie byli odpowiednio skoncentrowani.

- To nieprawda. Panie były nad morzem, a my w centrum Amsterdamu. Jedyne, o co można się przyczepiać, to... nieustanne telefony. Piłkarze słyszeli od żon w słuchawkach, co mają kupić, zamówić, obejrzeć - twierdzi wybitny szkoleniowiec. Nie brakowało również opinii, że powodem ospałości piłkarzy było dosypowanie czegoś do ich jedzenia.

- Słyszałem o tej teorii, ale w takim razie część winy ponosi nasz lekarz, który nie dopilnował wszystkiego - uważa pan Kazimierz. - Osobiście nie mogę odżałować rewanżowego meczu z Włochami (0:0 w Warszawie). Sędziowie robili wówczas wszystko, żebyśmy nie wygrali - dodaje.

Doszywany orzełek
W eliminacjach ME 1992 Polska była w finałach przez... 30 minut, gdy w ostatniej kolejce prowadziliśmy z Anglią, a Irlandia przegrywała z Turcją. - Mieliśmy dobrą drużynę, ale rywale byli jeszcze lepsi. Niestety, organizacja w reprezentacji pozostawiała sporo do życzenia. Np. pewnego razu dostaliśmy koszulki kilkanaście godzin przed meczem. To były niemieckie stroje, bez polskich znaków. W ostatniej chwili doszywano orzełki - mówi ówczesny selekcjoner Andrzej Strejlau.

Zlekceważona kontuzja
Pamiętne były również eliminacje ME 1996, gdy drużynę prowadził Henryk Apostel. Obok przykrych wpadek (np. 1:2 z Izraelem) mieliśmy znakomite występy (5:0 ze Słowacją, 1:1 z Francją).

- Najważniejsi piłkarze kadry grali wtedy za granicą. Przyjeżdżali w różnej formie, czasami z kontuzjami. Ja też popełniałem błędy. W pierwszym meczu z Rumunią powinienem był zdjąć z boiska kontuzjowanego Józefa Wandzika. Niestety, zlekceważyłem jego uraz, a on popełnił po przerwie błąd - bije się w piersi trener Apostel.

Wydawało się, że fatalna passa skończy się w 2004 roku. Niestety, w łatwej grupie (z wyjątkiem solidnych Szwedów) zajęliśmy dopiero trzecie miejsce, przegrywając m.in. z Łotwą 0:1.

- Po dzisiejszym losowaniu będziemy mądrzejsi, ale bezpośredni awans z grupy dwóch drużyn stwarza ogromną szansę. Trzeba wreszcie przełamać fatalną passę - kończy Kazimierz Górski.

MACIEJ BIAŁEK
zw.com.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.